Chyba dobrze zrobilem , ze wyczekalem z trasa ktora zaplanowalem na dzisiaj, po wczorajszej wieczornej burzy pogoda sie poprawila i prawie caly dzien bylo dzis slonecznie, po sniadanku poszedlem na dworzec i busem pojechalem do Yangdi , wioski polozonej w gore rzeki, pokrecilem sie troche po miejscowym bazarku, nawet kilka ciekawych ujec zlapalem a pozniej poszedlem na przystan . Z Yangdi startuja bambusowe tratwy ktorymi mozna poplynac w dol rzeki do Xiangping, rzeka Li na tym odcinku jest najladniejsza , wije sie wsrod slicznych skal poroznietych zielonym lasem, wyglada jakby ktos niosac worek z glowami curku pogubil je w tej okolicy .
Koles prowadzacy tratwe okazal sie bardzo sympatyczny, co prawdana migi, ale wymienilismy sie papierosami, poczestowalem go indonezyjskimi kretkami Sampoerna, byl zachwycony , nie znal czegos takiego :), hehe zreszta dla wielu sa one zaskoczeniem . Po drodze zatrzymalismy sie na wysepce, dzie miescowa ludnosc wykprzystujac okazje zorganizowala kramiki z piciem i rybami . Po dwoch godzinkach dotarlem do Xiangping, zjadlem pyszna kaczke w ibbirze popilem piwem i zapuscilem sie z waskie uliczki kamiennych domkow, powolne rzycie , malutkie kramiki, i pracownie plastykow, to wszystko sprawialo niesamowity klimat, spokojne i pelne uroku miejsce. W wielu domach miejscowi siedzieli przy kartach , ktos malowal , na zewnatrz suszylo sie pranie. Miejsce dodajace taki klimat Chin jaki sobie wyobrazalem nim tu dotarlem .
do Yangshue wrocilem busikiem , padniety wiec podroz przespalem :)
Na jutro mam plan wypadu do Pingan, to miejsce gdzie sa najpiekniejsze tarasy ryzowe, zostane tam na noc i wroce do Yangshue we czwartek wieczorem. Czas zaczyna mi tu coraz szybciej biec, ale mam nadzieje, ze starczy by obejrzec wszystkie zaplanowane miejsca .
Pozdrawiam