9.30 - Chyba taki bede mial pobyt w Yangshue, ze podziwiac bede lejacy sie z nieba deszcz, jak narazie nie moge wykonac ruchu, zjadlem sniadanie i czekam w nadziei ze moze wreszcie przestanie, choc to akurat pora deszczowa, wiec moze byc roznie .
Coz, nic nie mogac zrobic z pogoda, bede musial zastanowic sie ewentualnie nad jakim kursem gotowania , zawsze to jakis pozytek ze spedzonego tu czasu .
!8.40 - postanowilem sie nie poddawac pogodzie , wziolem rower, pojechalem na bazar i kupilem peleryne przeciwdeszczowa , specjalna na rower, na marginesie pomyslowosc Chinczykow nie zna granic, maja pelerynki na wszystko czym mozna sie poruszac w deszczu, a na rower, sa dwu i trzyosobowe nawet :). podobnie z pelerynkami na skutery , na ulicach wyglada to przezabawanie .
Tak wiec po nabyciu owego cuda postanowilem sie niepoddawac pogodzie i ruszylem w strone Moon Hill , deszcz nawet przestal padac i zrobilo sie znosnie, po zjechaniu z glownej drogi powoli wbijalem sie w gore rzeki, mijajac sliczne widoki i wioski rozrzucone wsrod pol, gdyby bylo do tegoslonce, widoki wrecz byly by bajkowe.
W jednej z wiosek zatrzymalem sie na lunch, zjadlem proste danie smazowny makaron z jajkiem i wazywami i zapilem lokalnym piwkiem, zestaw jak na warunki polowe wyborny .
Wrocilem w okolicy godz 17, przemoczony tylko czesciowo dzieki ochronie, zmeczony, ale zadowolony, mam juz sposob jak sie przynajmniej czesciowo odnalezc w tej rzeczywistosci , wiec jakdalej bedzie padac, przynajmniej czesc obejze,