Dzis w zasadzie ostatni pelny dzien jestem w Indonezji, nie majac planu, po sniadaniu przyczlapalem siena nabrzeze , po wypiciu kawy stwierdzilem ze pogoda jest na tyle ciekawa , ze sprobuje poplynac na jedna z wysepek, zapakowalem sie do lodki , i po 20 minutach bylem na wysepce ktorej obejscie wokolo zajmuje 2 minuty :) cala jest oblepiona pomostami z knajpkami wypuszczonymi w morze , ale z uwagi ze to srodek tygodnia ludzi bylo jak na lekarstwo, poczytalem ksiazke, troche wystawilem sie do sloneczka i wrocilem na lunch do miasta. Poszedlem dzis do Chinczykow , swierzutkie jak zwykle jedzenie, podane w ilosci mnie zabijajacej, pokazuje, ze jednak potrafia skutecznie walczyc o swoje tu w Indonezji . Pozniej postanowilem zagospodarowac resztki Rupi i wybralem sie na zakupy, ale ledwo co doszedlem w okolice skad odjezdzaja busiki zerwala sie ulewa i musialem sie schowac na pobliskim bazarku, zagadali do mnie Chinczycy, opowiedzieli, ze w calej dzielnicy wszystkie sklepiki i knajpki naleza do Chinczykow, podobnie z hotelami a indonezyjczycy sa u nich pracownikami. Dotad jeszcze w zadnym miesie w tym kraju nie spotkalem tak silnej spolecznosci chinskiej, owszem w malezji , czy na Filipinach , ale z indonezji kiedys np, z Jawy ich raczej przegoniono .
Wieczorkiem obowiazkowo owoce morza, na kolacje.
Jutro ruszam do Kuala Lumpur a w sobote przed poludniem bede juz w Guilin w Chinach .
Pozdrawiam wszytkich stesknionych i musze sie przyznac, ze mi sie tez jakos zachcialo do domu, dziwne wczesniej tak nie mialem, ale ponoc zmieniamy sie :)
Pobyt w Chinach nie bedzie dlugi do tego bardzo intensywny, wiec nawet pewnie nie spostrzege iedy bede siedzial w samolocie do Europy .
Tutup :)