Kolejny dzien w Bira to pelne lenistwo, jak tylko wstalem dalem nura do wody, pozniej po sniadaniu poszedlem poplywac na dluzej z rybkami, czas leniwie uplywal, po lunczu , kolejne plywanie z rybkami, spacerek po plazy i troche fotek, a wieczorem jak zwykle pojawili sie miejscowi i zaczely sie pogaduchy, fajnie tak z nimi pogawedzic, interesuja ich czasem tak proste sprawy, o ktory spotykajac znajomych w domu nigdy nie pytamy. Coz ich zycie jest znacznie prostrze od naszedo, ale jestem przekonany , ze sa znacznie bardziej szczesliwi, zreszta czesto to dostrzegam u nich.
Potrafia czerpac radosc z kazdej sytuacji, zadko sie denerwuja, i potrafia akceptowac to w jakim miejscu los ich postawil. Oj prezydalo by sie to wielu u nas .
Na koniec dnia trafilo mi sie dwoch asiorow, ktorzy ni w zab nie znali angielskiego i przyszli bym zaczol ich uczyc niektorych zwrotow, najpierw musialem skumac o co im chodzi po indonezyjsku, co nie zawsze dylo latwea poznie uczyc ich tego jak powiedziec po angielsku, eh, zabawa przednia, ale po godzinie wymieklem, i pozegnalem sie, Na koniec dnia satu Bintang i Sampoerna na tarasie mojego bungalow byly czysta przyjemnoscia :)