Wczesnym popoludniem dotarlem do Bira, zar lejacy sie z nieba i sliczna plaza , to pierwsze co do mnie dotarlo, nie zastanawiajac sie zbytnio poszedlem do jednego z najblizszych hoteli , i wynajolem bungalow na klifie nad samym mozem, widok przecudny , po kilku dniach tupania po Toraja, nalezy mi sie troche relaksu , po lunchu , poszedlem tradycyjnie dac nura, przywitalem sie z rybkami , co prawda nie jest to raj , koral podniszczony, ale zawsze to ciekawsze niz chapanie rekoma w slonej wodzie:)
Niedziela to dzin inwazji miejscowych na Bira, przyjezdzaja tu calymi rodzinami , czasem wycieczki autokarowe, wiec ludzi bylo na plazy, jak na indonezje zatrzesienie. Oczywiscie jak po nurkowaniu poszedlem na plaze, zaraz zaczela sie zabawa w misia, chyba z pol godziny nie moglem ujsc dalej, bo wszyscy przybiegali by zrobic sobie ze mna fotke, coz, dla nich taka fotka to cenna zdobycz, wiec wyrozumiale stalem jak osiolek, co roz z inna osoba, lub calym stadkiem lokalesow pozujac do zdjec:)
Pod wieczor cale to towarzystwo zaczelo9 sie wynosic i wioska ucichla przyjemnie , zapodalem sobie dobra kolacje i skusilem sie na Bintanga, ktory na tarasie zaraz przy plazy smakowal wybornie, pozniej na :taz promenadzie: hehe, wdalem sie w dlugie rozmowy, tak ze spac poszedlem po 23.00
Tutup