uzupelnie wpisy innym razem, bo net strasznie sie muli
jest dzis 16.06 . wtorek
z trudem udalo mi sie przebic przez koszmar internetowej opieszalosci ,
wracajac do niedzieli,
po pysznym sniadanku wziolem maske i poszedlem dac kolejnego nura w wody okalajace wyspe, spacerek na bosaka, by nie martwic sie o klapki i nie racac do miejsca gdzie startuje zajol mi ok pol godzinki , a nastepnie unoszony pradem ( oj czasem bardzo silnym ) przemieszczalem sie wdluz podwodnej sciany poronietej fantastycznym koralem i pelnym ryb roznej masci , wielkosci, wezy wodnych i innych paskudztw, w sumie sie na tym nie znam , ale lubie ten kolorowy swiat rybki Nemo .
Pierwszy raz kilka lat temu zabralo mnie to w Egipcie z Lukaszem , i teraz gdy jestem w Azji zawsze poswiecem troche czasu na moje dialogi z rybami , :)
W poludnie moja gospodyni zabrala mnie w zamian za lunch na rodzinne party , byly to urodziny 7 latka, wyprawione z taka pompa jak male wesele, hehe
Zarcie bylo wspaniale, roznej masci ryby, jakies miesa no i oczywiscie R.W. , ( moi stali czytelnicy juz wiedza co to . hehe) ale tym razem zostalem przy rybach, bo gdzie mona zjesc lepsze ryby jak nie bedac w sercu oceanu .
Wieczorem poczulem potrzebe ruchu, i postanowilem kolejnego dnoia wyniesc sie z wyspy .