Dzien dzis mialem wyczerpujacy . Wstalem po 7 rano , halas za oknem nie pozwolil spac dluzej, Przedpoludnie spedzile na organizacjii rozeznaniu , znalazlem neta, , pozniej zlapalem kolesi na skuterze i pojchalem zrobic wymiane, sprawdzile opcje polaczen i ostatecznie zdazywszy z tym przed 12 godzina wymeldowalem sie z hotelu . Poszedlem jeszcze obejrzec pobliska chinska swiatynie , czym wywolalem spore zainteresowanie, chyba niewielu turystow tu zaglada. Zdecydowalem, ze poplyne na Bunaken, do promu mialem ponad 2 godziny, wiec czesc czasu spedzilem na lokalnym markecie z zarciem, Nie dani mi tu spokojnie dopic herbaty, pytania skad jestem co robie, to tylko poczatek rozmowy ciagnacej sie nieustannie, hehe w wyniku tego zostalem zmuszony do wymiany maili, z probojaca mnie poderwac korpuletna miejscowa dziewczna, hehe prozny jej trod, ale co sie usmialem to moje :)
Reszte czasu przed promem spedzilem w porcie
Po raz pierwszy siegnolem po aparat . Na lodzi plynacej na wysepke wsrod sterty bagazu i tlumu ludzi bylem hedynym bialasem . Na pomoscie prosto z lodzi wpadlem w rece Itty , wlascicielki pensjonatu w wiosce, malem zamiar zajrzec do kilki w poblizu hotelikow, ale kuszaca perspektywa mieszkania w wiosce wygrala i poszedlem z nia, okazalo sie, ze trafilem bardzo dobrze , w sercu wioski, wokolo mnosatwo ludzi , do plazy 100 .