Zdecydowalem sie przedluzyc swoj pobyt w Kuching, nie to zeby mnie to miasto urzeklo, ale okolica jest w miare ciekawa a raczej nie planuje tu szybko wracac, wiec postanowilem wykozystac czas,
rano powloklem sie o swicie na oslawiony lokalny targ niedzielny, hmm, pobyt moj trwal tam tyle ile zajelo mi spalenie papierosa, nidno, i nieciekawie, w porownaniu, do bazarow w Indonezji tu bylo cienko, ale przynajmniej skoro wczesniej wstalem pojechalem porannym busem na przyladek Damai , najbardziej wysunietu w morze kawalek ladu w okolicy Kuching, uwazany za luksusowy resort, sa tu przyjemne plaze , ale z racji mnogosci rzek jakie tu uchodza do morza woda jest raczej zmacona, wiec o nurkowaniu nie ma mowy, za to je3j temperatura byla chyba wyzsza od temperatury powietrza, masakra, wyszedlem z wody i zaczolem dygodac z chlodu, hehe , skusilem sie tez na lokalny folklor w postaci Cultural Village , gdzie stoja rozne rodzaje dlugisz domow a ponadto odstawiaja tu dance show dla turystow ktorzy pobyt na Borneo ograniczaja do Kuching , nie wbijajac sie w glab wyspy, ogolnie w mojej skali marna troja , za to okolice i plaza uczciwe 4 , wiec nie zaluje,
Testowalem dzis kolejna wersje lokalnego specjalu Laksy , o wiele lepsza niz poprzednio, pikantna, duzo , duzo krewetek i pyszne kaski kurczaka , mniam, gdyby nie to, ze to byla wielka micha zamowil bym jeszcze jedna,
Pogoda sie zaczyna poprawiac, padalo dzis tylko przez chwile a pozniej pokazywalo sie nawet sloneczko, wiec jutro planuje wypad do Bako - parku narodowego do ktorego trzeba poplynac lodzia , ponoc jeden z ciekawszych w Sarawaku , planuje dlugi treak , ale musze wrocic na ostatnie polaczenie,
We wtorek lenistwo i krotki powrot do moich orangutanow, moze tym razem pogoda mi dopisze , a po poludniu pakowanie bo rano nastepnego dnia ruszam wglab wyspy, przez Sibu, Kapit do Belagi , a pozniej na skruty do Miri, to prawie 1000 km z czego polowe zrobie plynac po rzece,