Wczorajszy dzien postanowilem potraktowac aklimatyzacyjnie, spacer po okolicy , kapiel i dyskusje z mieszkancami wypelnily do wystarczajaco, a wieczorem w jednej z chat wspolnie z z rodzina wysaczylismy 5 litrowy baniak tuaku, troche ni nastepnego dnia bylo niedobrze, i chyba posejdon zlitowal sie nade mna, bo fale byly tak olbrzymi , ze rano nikt nie wyplyna na polowanie, wiec zaliczylem kolejny dzien na plazy, z brzegu obserwowalem stato baraszukacych w boblizy delfinow, wczesnym popoludniem wrocila jedna z dwoch mniejszych lodzi ktore wyplynely i przywlekla ze soba olbrzymia zdobycz, co to bylo, zdania sa podzielone, jedni twierdza, ze Lumba Lumba, czyliu duzy delfin , inni , ze ikan Paus, czyli maly wieloryb pailot , dla mnie to byly ponad 4 metry cielska, ktore po chwili staly sie miejscem igraszki dzieci z wiski, ktore skakaly po nim, zagladaly mu do pyska , zabawa ta nie ustawala nawet gdy zaczeto cwiartowanie zdobyczy, dzieci pluskajace sie w kaluzach krwi wygladaly makabrycznie , ale na nikim nie robilo to wrazenia, takie jest tu zycie, trzeba byc twardym by przezyc, te zdobycze to jedyne zrodlo utrzymania miejscowej ludnosvi,
z wytrzeszczonymi oczamio obserwowalem jak minuta po minucie sprawnie rozbierano zdobycg na czesci pierwsze , by po krotkim czasie zostal sie tylko szkielet i glowa , plarza poczatkowo wypelnila sie czerwonym kolorem, ale ocean zadbal. o czystosc i na bierzaco dokonywal obmycia miejsca kazni .
jakze odmienne zycie prowasza ci ludzie, jakze makabryczne sa zabawy dzieci, dla ktorych kaluze krwi staja sie okazja do nowej zabawy .
coz, rytm zycia tej wioski jest nieublagany, wieczorem na kolacje oczywiscie Mama Maria zaserwowala nam swierzi przyszadzone mieso z dzisiejszego polowu, nauczylem sie tu nie myslec, tylko jesc, zreszta smakowalo wybornie, jak wiele innych dziwnych rzeczy ktore mialem okazje juz w trakcie tej podrozy testowac, poczawszy od najwiekszego specjalu wyspy Flores ktorym sa psy, hmm, naprawde wysmienite danie,