mimo zmeczenia, po wczorajszym dniu wstalem wczesnie, widok z tarasu na dolinke z rzeczka w dole mile mnie zaskoczyl o poranku ,
plany na dzxsiejszy dzien zrobilem bardzo ambitne, zaczolem od starego palacu , pozniej kilka swiatyn , malpi las a przed zmrokiem tarasy ryzowe w okoliczy Ubud,
powoli wgryzalem sie w atmosfere miasteczka i z kazdym krokiem czulem sie jakbym byl w miejscu o ktoerym marzylem od dawna , atmosfera ubud zniewala , przesiakniete artystyczna dusza stalo sie mekka ludzi pragnacych w spokoju zatopic sie w artystycznych klimatach Bali, nie ma tu wrzaskliwych australijczykow, latwiej za to spotkac francuzow delektujacych sie sztuka miejscowych tworcow oraz oczywiscie wysmienita tutejsza kuchnia,
dla mnie Ubud stalo sie wielkim odkryciem , miasteczko wciagnelo mnie i zaczynam myslec, czy to nie jest wlasnie to czego szukalem od dawna , hotel w ktorym sie zatrzymalem polozony troche na uboczu miastaeczka wkomponowany jest w urocze pola ryzowe, i tylko waskie sciezki lacza ze sdoba bungalowy, wieczorem rechot zab i siwerszczy wdziera sie do pokoju,
mimo zmeczenia postanowilem chyba na dobicie pojsc jeszcze na spektakla taneczny w palacu, to co zobaczylem przeroslo moje oczekiwania, perfekcyjny taniec w tradycyjnych strojach balijskich przy dzwiekach muzyki gamelan , szczerze - umarlem prawie z wrazenia, i dlugo pozniej przy kolacji rozmawialismy o tym z Taka , sam byl nie mniej poruszony, wiec poczatkowo ogladalismy zrobione przezemnie fotki w trakcie spektaklu przezywajac to na nowo,
juz sie ciesze , na mysl, ze jutro kolejny dzien w Ubud, a pozniej znow kolejny, ale nic nie tra wiecznie, bede musial pomyslec, o nastepnej wyspie, przedemna Lombok, ktory mialem okazje juz widzien w oddali podczas rejsu z rybakami w Amed,