Dotarłem do Lumbini, po poludniu zrobiłem maly rekonesans, wiecej uwagi poświece jutro, wyglada wstepnie raczej jak jak jakiś park miniatur, chyba nadmierna dewocja szkodzi naturalnosci. Po raz pierwszy komary dały o sobie znac, tak mnie tną, że w kafejce sie nie da wysiedziec, ide cos zalożyc i się smarnąc, moze pozniej coś dopiszę .
Profilaktyka pomogła, komary się uspokoiły, albo już opiły , hehe
Pierwsze wrażenie Lumbini chyba zostanie ostatecznym,, ktoś kto otarł się o klimaty Ladakhu, poczuje się tu jak w wesołym miasteczku marnej jakości.
Niestety, z wyjątkiem kilku miejsc tę bylejakośc powodowaną parciem na kasę widać w całym Nepalu.
Przykre gdy tybetańczycy , których uważałem za ludzi honoru , teraz by sprzedać cokolwiek potrafią kłamać, do tego powołując się na swoje tybetańskie pochodzenie jako gwaranta prawdomówności.. Na szczęście zdołałem zauważyć , że nie cały kraj zwariował na punkcie pieniędzy. , ale stwierdzam , że prawdziwości tej którą poznałem 15 lat temu tu nie ma. Mam świadomość, że wielu którzy tu dotrą będzie zachwyconych tym krajem, Ba, wielu pewnie wyjedzie chowając głęboko w plecaku swoje ( cenne znalezisko ) wierząc , że znalazło oryginalnego starocia. Cóz, przemysł produkowania byle czego w klimatach na stare rozwinął się tu do perfekcji. , niestety przy okazji bardzo spadła jakość .
Pamiętam gdy na dużym placu połaczonym z Durbar Sqare w Kathmandu,tubylcy rozłożeni na dywanikach sprzedawali zrobione w swoich wioskach wyroby. Były tam napradę dobrej jakości produkty. Teraz nie ma po tym śladu. Cóz pozostaje mi się cieszyć, że 15 lat temu , uległem pokusie i dzierże do dziś kilka porządnie zrobionych rzeżb newarskich.
Przede mną ostatni dzień w Nepalu, poszlajam się jutro po Lumbinie a pojutrze zdecydowałem się jechać do Indii.
Nepalczykom powiem Namaste,.