Kilka dni w Kathmandu to aż nadto, od kurzu załapałem kataru. Wynieśliśmy się dziś do Patanu, jest tu o wiele przyjemniej i spokojniej. Wszystko jest znacznie bardziej przyjazne, bliższe temu Nepalowo jaki mi pozostał w pamięci . Przez katar byłem po przyjeżdzie rozleniony i rozbity, nie chciało mi się nawet robić fotek, To chyba był znak, że właśnie dziś coś trafię :)
Tak też się stało, Weszliśmy do jednej ze świątyń, na festyn religijny, na wzór naszego odpustu , hehe. Ale za to akcja i klimaty jakie temu towarzyszyły mnie powaliły, To była zeje.. fajna sesja zdjęciowa. Już się nie mogę doczekać, jak wycisnę z tego perełki. Pożniej też kilka dobrych strzałów. Chyba zacznę obserwować własny organizm, jak będę miał niechęc to znaczy , że trzeba działać.
Przeniesienie się do Patanu to był naprawde dobry wybór, wieczorem jest tu przyjemny klimat rozlużnienia i o wiele ciszej.
Od teraz z każdym dniem będziemy odseparowywać się od zgiełku miejskiego.
Czasy się zmieniają, siedzę w kafejce w Patanie , mam wifi, i piszę sobie maile, Kiedyś to było nie do wyobrażenia .
Kończę wpis, wolę zagłebić się w aromacie herbaty imbirowo miodowej i kretka :) Hmm, Grigorij, znalazłem tu Blacki , :)