Dzień wypietych wrotek.
Rano o 7 idziemy na Durbar Squer. Robimy trochę zdjęc. Pozniej czas na spokojne śniadanie, które przeciągneło się do południa.
Leniwy spacer po mieście, znajdujemy kilka fajnych warsztatowych sklepików, udaje mi się mimo sporych oporów do kupowania, znależc coś czemu nie mogłem się oprzeć :)
Chcąc napić się herbaty imbirowej trafiamy do klimatycznej knajpki, w której właściciel na samym wejściu raczył nam zameldować, że jedzenia pod turystów nie podają. Poczuliśmy się więc zachęceni do lokalnej kuchni. Okazało się to strzałem w 10 . Zjadam tu wyśmienite ziemniaczane chilli .
Wieczór to dalszy czas na lenistwo i uzupełnienie zaległości, Okazało się, że mam w hotelu wifi, więc nadrabiam zaległości na blogu.
Jutro przenosimy się do Pathanu . Przy okazji pozdawiam wszystkich którzy tu zawsze zaglądają oraz tych co trafiają do mnie po raz pierwszy . Special for Grigorio :)