Rano w Hemis obudzilem sie jak zwykle wczesnie, wyszedlem na zewnatrz, kanion w ktorym polozony jest klasztor jeszcze sie rozswietlilo slonce, dopiero muskalo szczyty pobliskich gor.
Wziolem aparat i poszedlem na maly spacer. Przypomnialo mi sie, jak wczoraj zjezdzajac z Taktuk, przy wesolej muzyce , majac przed oczami barwne obrazy, poczulem jak kazda czastka mnie sie cieszy. To niesamowicie przyjemne, robic to co sie lubi, na spokojnie, bez napinania. Pokochalem Ladakh, poznalem go od takiej strony, od jakiej stal mi sie bliski, i pociagajacy do dalszego poznania.
Wspialem sie sciezka nad klasztor, gdzie byla niewielka gompa, promiernie sloneczne juz ja rozswietlily, wiec zrobile kilka zdjec. wokolo dalej panowala cisza, tylko lekki szum wiatru i plusk potoku, nic wiecej, zadnych obcych dzwiekow. Jesli jest gdzies raj, to zapewne tu , a przynajmniej, mi taki raj wystarcza :)
gdy wrocilem do chatki mnicha, Pawel a nastepnie mnich sie obudzili, . Po cvhwili ten ostatni zabral nas ze soba do klasztoru na poranne medytacje,
usiedlismy na siedziskach pod siana i oddalismy sie sluchaniu melodycznego zawodzenia mnichow. Malutki monek biegal po swiatyni z dzbankiem cherbaty, czestujac nas przy okazji, przez pierwsze pol godziny, bylismy tylko my dwaj i mnisi, pozniej dobilo kilka osob wiecej.
Z blogiego stanu wybila mnie kolejna porcja herbaty, byla to typowa tybetanska herbata z solonym maslem, hmm, nie powiem, bym byl jej wielkim amatorem , :)
Po sniadanku zwiedzxilem calutki klasztor, mnich pokazal nam wszystkie zakamarki, pozniej sie urwal, bo okazalo sie ,ze obsluguje znajdujace sie przy klasztorze muzeum.
Pawel pognal jeszcze w gory do malenkiego klasztoru polozonego wyzej, a ja postanowilem sie polenic.
Zszedlem do przyklasztornej knajpki i zamowilem kawe z kardamonem , ehh, to byla rozkosz,
Wczesnym popoludniem pojechalismy do Tiksey, obejrzelismy ostatni juz na naszej drosze klasztor, a nastepnie zlapalismy busi i pojechalismy do Leh.
Polubilem te przejazdy lokalnymi busikami, przyjazni tubylcy wesolo usmiechaja sie do nas, kierowcy to amatorzy skocznej muzyki, ktora serwoja bardzo glosno, a zmieniajacy sie krajobraz dopelnia poczucia radosci.
Ladakh, to naprawde niesamowite miejsce. Przed paroma laty gdy zajrzalem tu po raz pierwszy, bnylem pod wielkim wrazeniem, ale dopiero teraz gdy w pelni samodzielnie odkrywalem jego uroki zdalem sobie sprawe co on ma do zaoferowania. Z perspektywy czasu zauwqazam, z3e poprzedni wyjaz byl odarty z tego co Ladakh ma najlepsze, oczywiscie tym razem nie bylo szans poznac wszystkich jego najlepszych atutow, ale znaczaco sie do tej najlepszej strony zblizylem, a reszta przede mna :) . Jutro spedzam dzien w Leh, odpoczynek, moze male zakupy i szykowanie sie na Indonezje.
Postaram sie tez jutro czesciwo uzupelnic zalegle wpisy z treaku po wioskach Shan oraz z nubry .