Z Amritsaru ruszamy rano . Riksza dojechalismy do dworca autobusowego , gdzie od reki lapiemy bus do Jammu . Mamy szczescie, bo w/g informacji o tej porze mialo nie byc bezposredniego. W biegu zdazylem zlapac smiadanie czyli 2 szt. somosa i kubek herbaty, po czym w trzesacym sie busie zajadalem sie probujac nie oblac sie herbata :) dla nie zorienowanych : SOMOSA, to forma pieroga z warzywno ziemniaczanym farszem upieczony na glebokim tluszczu, smakuje wybornie )
Glowe nam zupelnie wolna od zbednych myslli, jedyne czego mi brakuje to porannej kawy .
Wczesnym popoludniem docieramy do Jammu Tutejszy dworzec to kwintesencja indyjskiego tygla . Trudno opedzic sie od naganiaczy . Pytamy w kilku agencjach io polaczenia do Srinagaru, Wszedzie sprzeczne informacje, , ze strajk , ze zamieszki, ze zawieszone polaczenia, ale w koncu udaje sie nam znalezc agencje, gdzie kupujemy bilety na nocny autobus do Srinagaru ( sypialny , hurra )
Czas na Jammu, ale o tym napisze, jak kolejny raz dorwe sie do neta , jestem zmeczony i mam chec polozyc sie spac
UZUPELNIENIE 19.07.10
Czas na relaks , Idziemy cos zjesc a nastepnie poszlajac sie po miescie . Zjadam pyszne danie z baraniny . W miescie gwar , poruszamy sie w rejonie targu , mnostwo ludzi, czasami ktos zaprasza nas do sklepu , ale grzeczna odmowa wystarcza . Trafiamy do przyjemnej swiatyni , chwilke ja ogladamy, po czym laduje na murku przy wyschnietej fontannie, w cieniu drzewa. Cien I przyjemny chlod tu panujacy , sprawiaja , ze4 pozwalam sie zabrac Morfeuszowi na dlugie chwile w objecia snu. Budze sie chyba po godzinie . Przez chwile musze sie mocno wysilic . by zebrac mysli gdzie jestem. To bardzo dobra reakcja , znikaja : przeszlosc, I przyszlosc. Zbieramy sie do dalszego spaceru.
Mamy wrazenie, ze zadko tu zagladaja turysci. Ludzie bardzo serdecznie nas witaja , czasem zagaduja. Bladzac waskimi uliczkami trafiamy na niesamowite miejsce , przytulek dla Sadhu, bezdomnych I zebrakow . Zbliza sie wieczor , wiec zaczynaja sie schodzic tu , by skorzystac z opieki . Roznorodne postacie, barwne twarze, wszystko zebrane na jednym miejscu . Zrobilem kilka zdjec . Mysle , ze kila z nuch bedzie bardzo ciekawych .
Wracamy powoli w okolice dworca. Czas sie odswierzyc przed nocna podroza . Na dworcu spotykamy nieco zagubiona Chilijke . Pomagamy jej znalezc nocleg, okazuje sie , ze pracuje ona w Punta Arenas w patagonii.
Hmm. Czyzby to byl znak, ze nadszedl czas na Patagaonie ?