Mam slabosc do tego rejonu Indonezji i zawsze chyba bede wracal w te okolice, tym razem postanowilem pomieszkac na jednej z malenkich wysepek kolo Komodo i Rinci , Kanawa to naprawde niewielki kawalek ladu, kilka wzniesien otoczonych plazami i slicznym koralem , kawalkiem lasu mangrowego i zamieszkala przez ptaki oraz miezwykle sympatycznego Deara czyli jelenia ktory bardzo mnie polubil , od pirwszego dnia nie odstepowal mnie na krok, jakiez bylo moje zdziwienie jak wybralem sie na spacer po okolicznych wzniesieniach , gdy na szczycie zobaczylem za soba podazajacego jelenia, pozniej tuz przy nodze kontynuowal spacer wzdluz plazy , ale wszystko to nic w porownaniu z jego wyczynami wieczornymi, gdy po kolacji lezalem na hamaku na plazy a jelen lasil sie do mnie jak pies co chwile tracajac mnie glowa i domagajac sie by go drapac za uchem,
czas na wyspie wlasciwie nie plynie, zapomina sie o wszystkim cisza ktora wypelnia wiatr, szum moza , spiew ptakow , w dzien ponurkowalem troche, slicznyi nie zniszczony koral, pierwszy raz widzialem murenei to blisko brzegu, male manty i mnostwo znajomych mi ryb , pod wieczor probowalem lowic ryby , na kawalku zylki na chaczyku wieszalem mieso rybie i zucalem do wody , polow byl na tyle obfity, ze starczylo na duza kolacje, hehe, nigdy nie przepadalem za lowieniem ryb, ale tu sprawilo mi to przyjemnosc, szkoda tylko, ze pogoda nie jest idealna, cieplo, ale slonca niewiele i czasem chwile pokropi, na szczescie to nie to co mnie zastalo w Labuan Bajo, gdzie lalo mocniej niz pod prysznicem odcinajac mi na wiele godzin powrut do miasteczka, coz, pora monsunowa nie nalezy do najlatwiejszych w tym rejonie Azji, ale ma swoje plusy, wywialo stad turystow i mozna sie delektowac spokojem .