wczoraj wieczorem wrocilem do Yangunu, przez 3 tygodnie nie korzystalem z internetu, nie mialem dostepu do komorki, wiec zupelnie oderwalem sie od rzeczywistosci, w niektorych miejscach widzialem kafejki internetowe, ale informacje, ze polaczenie jest fatalne zniechecaly mnie do spedzania dlugich godzin na wyslaniu jednego majla,
zrealizowalem w zasadzie wszystkie zalozone cele, szczegoly bede stopniowo opisywal w kolejnych dniach , miale duzo szczescia, bo na 11-12.listopada przydapal festiwal balonow w okolicy jeziora inle, wiec obejrzale to jedno z najwazniejszych swiat birmanskich, ludzie sa fu rewelacyjni, choc czasem trudno nawiazac kontakt, bo kiepsko ze znajamoscia angielskiego u nich, sa bardzo zyczliwi, pogodni,
trase zrobilem wynajetym busikiem , co znacznie ulatwilo przemieszczanie, ale i przyspozylo zmeczenia, bo tutejsze drogi, to jedne z najgorszych w calej azji jakie dotad widzialem ,
jutro lece do Bangkoku a pojutrze wieczorem przenosze sie do Indonezji, na poczatku postanowilem kilka dni posiedziec na Bali i nie robie dalszych planow, zobacze co dalej, musze zebrac sily, jestem juz od 2 miesiecy w drodze i moze czas zrobic sobie troche wakacji nad morzem , ponurkowac , odreagowac nienajlepsza birmanska kuchnie,
ale mimo to zal bedzie mi stad wyjezdzac, coz, pewnie tu wroce.