Docieramy do Palitany lekko zmasakrowani. Autobus z Bombaju wyrzucił nas po 4 rano na krzyżówce przy Bhavnagar, na szczęście były tam czajownie, gdzie przeczekaliśmy 1,5 godziny na kolejnego busa, ktorym dojechaliśmy do Palitany. Niestety, jest tu już znacznie zimniej niż w Bombaju,
Niewiele tu miejsc oferujących noclegi i ostatecznie wybieramy jeden z dwóch zlokalizowanych przy dworcu.
Po ascetycznym śniadaniu ( mieliśmy do wyboru aż 2 dania :P ) idziemy na szczyt góry.
Od samego początku dostajemy propozycje wniesienia nas na nosidłach. Dziękujemy tym ofertą, decydując się wejść o własnych siłach. Mamy do pokonania szczyt na który prowadzi 3200 stopni.
Wspinaczka zajmuje nam 1,5 godziny, co uważamy za przyzwoity wynik.
Na szczycie oczom naszym ukazuje się fantastyczny kompleks świątyń budowanych tu od ponad 700 lat. Jest to specyficzne miejsce pielgrzymkowe. Przybywający tu pielgrzymi mają za zadanie pokonać drogę na szczyt i z powrotem 7 razy w okresie 48 godzin, przy tym nie pijąc i nie jedząc.
Widziałem grupę tych którzy to dokonali. Leżeli półprzytomni na rozłożonych na ziemi matach, i byli masowani by przywrócić ich nogom sprawność.
W rozmowie z jednym z pielgrzymów powiedziałem, że trzeba naprawdę dużo siły by wykonać to zadanie. Odpowiedział mi, że to ich bóg ma siłę by oni mogli się wspinać. Cóż, nic więcej dodać nie można, Hindusi są w religijnym amoku i dochodzę do wniosku, że bez religii ich życie nie miało by absolutnie sensu. Należy to zaakceptować i nawet nie próbować wspominać, że można inaczej.
Po zejściu z góry próbujemy zjeść lunch, co okazuje się zadaniem trudniejszym , niż zdobycie góry.
Ostatecznie lądujemy w tej samej knajpce co rano i jemy to samo co na śniadanie, bo oferta dań się nie zmieniła.
Perspektywa spędzenia tu kolejnych dni mając w ofercie żywieniowej miskę ryżu z wodnistym sosem nie wydała się nam interesująca, więc po długich poszukiwaniach i kilku próbach udaje się nam znaleźć działający internet i zmienić rezerwację biletu na pociąg z Ahmedabadu do Udaipuru na jutrzejszy wieczór.
Rano więc jedziemy do pobliskiego Bhavnagaru, gdzie przy okazji będzie szansa na dobre śniadanie, a później do Ahmedabadu , by złapać pociąg.