Droga do Munar z Kumily to ok 100km, ale przejazd autobusem zajmuje po krętych górskich dogach ponad 4 godziny.
Przez pierwszą godzinę siedzieliśmy skuleni w bluzach zaciągniętych po czubek nosa, bo zimno wbijające się przez okna w których tradycyjnie nie ma szyb, przeszywało każdy kawałek ciała.
Na szczęscie słońce dość szybko ogrzało powietrze i zrobiło się znośnie ciepło. W większości droga wiła się do góry, mijając sporadycznie rozrzucone wioski. W połowie drogi pojawiły się pierwsze plantacje herbaty, pożniej już było ich tylko więcej.
Przed południem dotarliśmy do Munar, sprawnie znależliśmy spanie i postanowiliśmy spróbować tutejszej kuchni. Już pierwszy wybór okazał się trafiony, a kolejne były tylko lepsze. Jeszcze tego samego dnia wzieliśmy tuk tuka i pojechaliśmy do położonej kilka kilometrów, wysoko w górach wioski, Wokoło rozciągało się morze herbaty. Przez kilka godzin chodziliśmy pośród plantacji stromo opadającej wzdłuż zbocza.
Rozgrzane powietrze przyjemnie rozleniwiło i pozwoliło zapomnieć o zimnie podczas podrózy.
Przed wieczorem wróciliśmy do miasteczka.
Tradycyjnie postanowiliśmy uzupełnić zaopatrzenie. Lokalne źródełko było oblegane przez tłum hindusów i przyszło nam odstać w długiej kolejce.
Zaczęło się robić zimno, pozostało więc zjeść pyszną kolację i zaszyć się śpiworku, bo zaczeły nawet podmarzać paluchy.
Kolejnego dnia po śniadaniu, dzięki informacją od gospodarza hoteliku, gdzie się zatrzymaliśmy, poszliśmy na zbocza położone na tyłach Munar. Plantacje rozciągające się tutaj były wręcz oszałamiające. Na stromych zboczach grupki kobiet zbierały herbatę a w około słuchać było szelest nożyc którymi tną liście.
Miejsca okazało się naprawdę perfekcyjne. Przy jednej z grup pracujących zatrzymaliśmy się na chwilę, Kobiety zaciekawiły się nawet naszymi zdjęciami które im robiliśmy. Później dołączyli do nas męszczyźni koordynujący ich pracę. Nawiązała się ciekawa rozmowa, poczęstowali nas pyszną herbatą i ciasteczkami zrobionymi z ziaren i kokosa.
W południe zeszliśmy do miasteczka na lunch, odwiedziliśmy lokalny targ, kupując przy okazji porcję pysznych owoców, ( szczególnie pasionfruit przypadł nam do gustu) a następnie wybraliśmy się busem w kolejny rejon ciekawie położonych plantacji.
Wróciliśmy do Munar przed zmrokiem, powietrze znów zaczęło się szybko ochładzać i zdecydowaliśmy, że jednak preferujemy cieplejsze klimaty. Mimo naprawdę urokliwej okolicy, postanowiliśmy następnego dnia pojechać na wybrzeże do Kochi