wczoraj po poludniu wyruszylem z Mataram na Lombok w dlugo droge, kupilem bilet autobusowy na polaczenie az do Labuhanbajo na Flore, w tym sa dwie przeprawy promowe, pierwszy odcinek przebiegl bardzo przyjemnie, zmieniajace sie za oknem krajobrazy Lomboku przekonaly mnie do powrotu na te wyspe, przed zachodem slonca zaokretowalismy sie na promie a nastepnie ok 2 godzinki przeprawy ktore uplynely mi bardzo przyjemnie , na rozmowie z mlodym sanitariuszem pracujacym w szpilatu na Sumbawie, ktory wlasnie wracal z krotkiego urlopu na Lomboku, w zartach umowilismy sie, ze wpadne do niego na Sumbawe i wzajemnie zaczniemy sie uczyc jezyka, coz, moze to i nie byly zarty, zobaczymy, w kazdym razie te wyspe mam w planach na przyszlosc, teraz pokonalem ja w nocy rzucany po calym siedzeniu w autobusie, bo droga nie nalezala, do rownych , przed 4 rano dotarlismy do Bimy, gdzie przesadzono mnie do malego Bemo ktore jechalo do Sape, ale zanim ruszylo minelo prawie 1,5 godziny , w sape bylem przed 8 rano, ale okazalo sie, ze prom odplynie po 9 , na nabrzezu spotkalem francuza szukajacego chetnych na rejs na komodo, , ja zdecydowalem sie te trase robic od strony flore, co pozniej okazalo sie nie do konca najlepszym wariantem w Sape sa znacznie nizsze ceny i tym ktorzy probuja w przyszlosci te trase polecam popytac sie w Sape, jesli za 3-4 dniowy rejs zaoferuja wam za ludz ok 1.5 mln, to dobra cena i nalezy brac, w Labuhanbajo ceny sa znacznie wyzsze.
Podroz promem to ponad 7 godzin rejsu , wiec jest poro czasu, ja chwile podrzemalem a pozniej spotkalem tego samego francuza z jego przyjacielem z Lombok, przegadalismy reszte podrozy i postanowilismy wspolnie poszukac lodzi i spedzic kolejne dni razem na morzu . jego przyjaciel Rumanji okazal sie bardzo zabawny i fantastycznie umilal czas, ml;ody zakrecony indonezyjczyk, stale spiewajacy piosenki o milosci , pewnie dlatego , ze wlasnie sie swierzo ozenil, byla to jego pierwsza podroz po indonezji, wiec obsertwowanie jego zachowan bylo naprawde interesujace, Loick opowiadal mi jak Rumanji mial problem by skorzystac z europejskiej toalety w jednym z hoteli, ale za to my musielismy sie przestawic na jedzenie rekoma wszystkich posilkow, hehe, dobra taka wymiana obyczajow, wieczorem dobilismy do brzegu, zaraz kolo przystani znalezlismy pensjonat gdzie sie zatrzymalismy i po szybkim prysznicu postanowilismy poszukac lodzi na najblizsze 3 dni, nie chcielismy kolejnego dnia spedzic w tym miejscu , poszukiwania nie trwaly zbyt dlugo, znacznie dluzej negocjacje, udalo sie obnizyc cene o pol miliona, loic juz chcial sie poddac przy 2,800 ale ja zazartowalem, ze jesli nie zejce do 2,5 to znaczy, ze zapomnialem jak sie prowadzi negocjacje, po czym zwiolem Rumanjiego na bok, i powiedzialem mu, by do szefa ;odzi powiedzial, ze mamy tylko 2,500 na lodz, jesli wydamy wiecej, nie bedziemy mieli za co oplacic jego powrotu na Lonbok, wiec zostawimy go u niego na lodzi, hehe, zart sie chyba spodobal, bo stanelo na 2.500 i umowilismy sie na nastepny dzien na rano, czekala nas niezla przygoda i zycie tylko na wodzie, ,