Dzisiejszy dzien spedzilem na zapoznaniu sie z Jakarta, na pierwszy ogien po malutkim spacetze w okolicy centrum poszla dzielnica Kota , gdzie jest powstawala Jakarta czyli dawna Batavia , port sam nie jest wart uwagi, ale polozone po drugiej stronie slumsy z marketem rybnym i tajemniczymi zakamarkami byly warte trudu dostania sie tutaj . Mily poczatek podrozy , bo widac tu prawdziwe oblicze azji z jej bieda i warunkami zycia a jednoczesnia pogoda ducha mieszkancow .
Kontynuacja dobrego nastroju byla swiatynia w chinskiej dzielnicy o ktorej nie ma nic w zadnym przewodniku , informacje o niej znalazlem kiedys w necie i tak utkwila mi w pamieci . Kompletny brak bialasow, zreszta nie widac ich zupelnie na miescie , wiec tu w swiatyni pewnie od dawna bylismy jedyni powoduje, ze miejscowi sa bardzo zyczliwi, sami zaczepiaja , prosza o fotki, usmiechaja sie i chetnie staraja sie udzielic pomocnych informacji, bez nich bym nigdy tu nie trafil, a naprawde bylo warto , duzy zespol swiatynn przyciaga tlumy miejscowych wyznawcow, wiec wnetrze jest wypelnione dymem z kadzidel, do tego stopnia, ze chwilami musialem wysc, by zaczerpnac siwrzego powietrza, ale niepowtarzalny kolotyt takich miejsc zawsze mnie urzeka .
koniec dnia spedzilem w dzielnicy nadmorskiej, gdzie przy bulwarze spacerowym zlokalizowane jest mnostwo atrakcji wypoczynkowo rekreazyjnych , jest tez delfinariun do ktorego jutro sie zamierzam wybrac .
Na specjalny komentarz zasluguje tutejrza komunikacja, kolejka laczaca centrum Gambir z dzielnica Kota to bujajacy sie na rotach supermarket, jeszcze wagony nie rusza, a juz przemierza je tlum sprzedawcow wszysatkiego co potrzebne i zupelnie zbedne , od napoi, prze snacki , chpsy , karty do gry, zabawki, obrazki, po cale wieszaki jakichs zbednych i nie wiadomych m produktow, hehe, zaradni sa do bulu .
Zaslizylem na lyk zimnego piwa przed snem, w koncu jutro czeka mnie kolejnu dzien poznawania tego wielkiego miasta .