Pisze z kafejki i zle przygotowalem plik , wiec tresc bedzie jutro , dzis wkleje pierwsze fotki
zalegle uzupelnienie
Varanasi
Podróż z granicy Nepalskiej do Varanasi niała w sobie wszystkie elementy które lubię, czyli nieprzewidywalnośc, dzikość i hardcorowość. Publiczny bus z Sanauli, ruszył z lekkim poślizgiem, pożniej ślamazarenie pokonywał kilometry, przerywając to nieprzewidywalnymi postojami. Droga z każdym kilometrrem stawałą się mniej ogarnialna, czyli przesycona wertepami, i pokryta pyłem wgryzającym się wszędzię. Na zakończnie zaliczyliśmy – bus broken – w konsekwencji po ciemku kierowca łapał kolejnego busa i upychał nas jak śldzie. Na szczęscie było to już blisko Varanasi.
Jednak pierwsze klimaty które tu zobaczyłem zrekompensowały wszystko. Miasto żywych i umarłych, nieustający rytuał spalania dziesiątek zwłok i dziękczynienia przez żywych w wodach |Gangesu . Swąd spalonych ciał i zapach kadziedęł, to wszystko miesza się ze sobą.
Urzekło mnie to miejsce. Będę tu wystarczająco długo, by poczuć i spróbować znależć własny obraz,
Na dziś wrzucam kilka nieskładnych kadrów, oddających pierwsze wrażenie .