Rano zebralem sie z Medan, wczorajszy ostatni dzien w Bukit Lawang, to byl dzien lenistwa, wstalem pozno, kapiel w rzece, spacer po wiosce, a wieczorkiem niespodziewanie impreza zorganizowana przez gospodarzy hotelu. Coz, traktuja mnie jak czlonka rodziny, zabili kure z ogrodka, przyrzadzili curry z kury, postalili dzban wina palmowego a na dodatek skrecili ziolo . Hmm, nie mozna odmowic takiej ofercie, bylo milo,. czasem bardzo wesolo, zmeczony polozylem sie spac. Rano przy rachunku okazalo sie, ze dostalem jeszcze specjalny rabat na noclegi , :) Milo, naprawde polecam Batumandi Hotel, jesli kiedys tam traficie mozecie powolywac sie na mnie :)
Teraz siedze w Medan, miasto straszne, zadymione spalinami i nie m ajace nic przyjemnego, ale i w takich miejscach mozna cos zrobic , wykorzystalem czas na wpis na neta . Zaraz lece na lotnisko i lece do Padang a pozniej moze uda sie zlapac prom na Siberut. Bedzie raczej hardcorowo , bo to tego samego typu krypa jakimi juz mialem okazje plywac, stare drewniane promy, ktorymi rzuca jak na karuzeli . a do przeplyniecia ponad 120km na otwarte morze .
kolejny raz pewnie dopadne neta dopiero po powrocie z Siberut.
Pamietam o zaleglym wpisie w wyjsciu do jungli, ale nie mam teraz tyle czasu , wiec nadrobie nastepnym razem . Mi zyczcie z uwagi na nocny rejs Selamat Jalan , a tymczasem : Tutup - czyli po indonezyjsku zamkniete .