Kolejny dzien nad jeziorem postanowilem spedzic na wycieczce rowerowej . Wzielismy po sniadaniu rowery i pojechalismy w strone gorących zródeł , po drodze kilka fajnych miejsc skusiło nas do postoju i robienia fotek, w konsekwencji przestalem chowac aparat do plecaka, by sie co chwile nie zatrzymywac, . Cóż , okazalo sie, ze nie bylo to rozsadne, bo po chwili n niewielkim podjezdzie, moj rower odmowil posluszenstwa i upadajac z niego by ochronic aparat ręka wyladowalo w szprychach przedniego kola, przemielilo mi to palucha, a-fe wyglada pasdkudnie , Gosia opatrzyła mi go, ale jak patrze na to to wydaje mi sie, ze pamiatka zostanie do konca życia i to niezbyt piekna, ale czas pokaże .
Resztę dnia spedzilem nad kufelkiem piwa , głowkując jak dlugo paluch bedzie sie goił, bo planowalem w Indonezji ponurkowac .