Cały dzień płyniemy, czasami robię zdjęcia, później znów zasypiam, gdy się budzę, dalej płyniemy, gdy próbuję popatrzeć na krajobraz przed nami, mały hindus z adhd regularnie mi go zasłania udając, że potrafi tańczyć, zasypiam, budzę się, dalej płyniemy, zrobiłem jakięś zdjęcie, zasypiam, budzę się, przerwa na lunch, stateczek dobił do brzegu,zjadamy tradycyjny tali set, czyli ryż i różne rodzaje sosów warzywnych. Wracam na statek, zasypiam, dalej płyniemy, tak mi się wydaje, gdy się budzę, okazuje się, że to nie sen, ten statek ciągle płynie, a końca nie widać.
W końcu po 8 godzinach docieramy do Allapey, pierwsze wrażenie jakie odbieram, to, że jest to spokojne i przyjemne miejsce. Jak dobrze, że te 8 godzin się skończyło, oczywiście musimy to odreagować, więc znajdujemy źródełko i ustawiamy się w dzikiej kolejce hindusów, wzbudzając spore zainteresowanie.
Później poznajemy jakiegoś lokalesa, umawiamy się z nim na jutro na wspólną kolację.