Dzisiejszy dzień już prawie tradycyjnie rozpoczął się leniwie. Hindus w knajpce w której od kilku dni jadamy śniadania, już na powitanie wyrecytował nam nasze zamówienie :P Nie mogliśmy doczekać się gorącego czaju, bo dzisiejszy poranek był chłodniejszy niż zwykle.
Później poszliśmy powłóczyć się po barwnym bazarku, z myślą znalezienia czegoś, co przykuje naszą uwagę.
Stało się tak na straganie z różnymi barwnymi figurkami bóstw hinduskich. Przyglądając się im, jedna z figurek wyjątkowo się nam spodobała i postanowiliśmy zaprosić ją do wspólnej podróży. Od dziś podróżujemy we troje, nasz nowy kompan ma na imię Raahi, co oznacza: podróżnik. Już na początku okazało się, że małpy nie lubią go tak samo jak nas, bo zaraz na początku gdy chciał sobie zrobić z nimi zdjęcia , jedna z nich przyatakowała go, więc Raahi wykazał się wysokim poziomem troski o własne bezpieczeństwo i wybrał zdjęcie z Gangesem w tle. Oczywiście jak każdy prawdziwy hindus, Raadhi poszedł obmyć się w wodach Gangesu by zapewnić sobie dobrą karmę na cała podróż, wracając pokłonił się świetej krowie, a spotkany Sadhu ( święty ) pobłogosławił go i nawet poprosił o uwiecznienie ich na wspólnej fotce.
Tak oto zaczyna się nasza przygoda w trójkę :P
Jedziemy dziś pociągiem do Puri nad ocean, mamy mały problem, bo Raahi nie ma biletu, wiec będziemy musieli go przemycić,
Oj będzie się w drodze działo, ale o tym zdam relację już z Puri,